środa, 25 lutego 2015

Daisy Nad Morzem relacja z wyjazdu - podsumowanie pierwszego tygodnia ferii

Cześć! Wszyscy pytacie mnie na fb, kiedy będzie post, trochę się przeciągnęło z różnych powodów, niestety nie mam własnego komputera i nie mogę na niego wchodzić kiedy mi się zechce. Ale znalazłam chwilę i już do Was piszę! :) Będę opisywać każdy dzień z osobna. Oczywiście zrobiłam duuużo więcej zdjęć (np. w pociągu), ale jakby to nazwać... ich jakość nie powala, więc postanowiłam je zostawić jedynie sobie na pamiątkę.

16 lutego 2015r., poniedziałek

Tego dnia praktycznie cały dzień się pakowaliśmy. Wyjechaliśmy o drugiej w nocy (następnego dnia, ale opisuję to w tym, bo przed wyjazdem i tak nie kładliśmy się spać). Na szczęście w przedziale byliśmy sami, bo Daisy nie mogła znaleźć sobie miejsca, nie miała pojęcia gdzie jest i chodziła tylko po fotelach oraz ziemi. Moja mama twierdzi, że sunia nie zasnęła w ogóle, bo cały czas nas pilnowała.
Taki widok zastałam :D

17 lutego 2015r., wtorek

Rano poszliśmy do naszego mieszkania, gdzie zostawiliśmy bagaże i rozpakowaliśmy się. Po krótkim odpoczynku wyruszyliśmy nad morze. Byłam pewna, że na początku sunia będzie się bała morza, jednak ona czuła się jak w swoim żywiole. Oczywiście chciała wchodzić do wody, ale to nie wyszłoby jej na dobre o tej porze roku. Morze jakby ją rozanieliło. Zero agresji czy strachu, biegała beztrosko jak mały charcik, uszy, ogon, łapy w ruch. W ogóle nie bała się psów, do wszystkich śmiało podchodziła, żadnych idących ludzi nie obszczekiwała, podchodziła tylko żeby ją głaskali. Byłam wzruszona.
W drodze na plażę




Po spacerze na plaży poszliśmy na molo.

Wieczorem postanowiliśmy zobaczyć plażę nocą. Mimo oświetlenia było strasznie ciemno, ale przeszliśmy się z Daisy, która chciała szaleć mimo, że była na smyczy. Poszliśmy jeszcze na molo i wróciliśmy do domu tramwajem.

Daisy w naszym wynajętym mieszkaniu upodobała sobie strasznie poduszki, które leżały na krzesłach :D. Spała na zmianę na każdym krześle.

18 lutego 2015r., środa

Tego dnia przeszliśmy ok. 9km. Rano po drodze nad morze kupiłam kilka rzeczy, głównie zapasy jedzenia.
Takie próbki dostałyśmy (tak, tak, dla szczeniąt dużych ras :D)
Obiadek

Po zakupach poszliśmy na plażę, gdzie przeżyłam chwile grozy, gdyż z powodu piasku obiektyw zaczął mi szwankować. Na szczęście udało się to naprawić. Uff!
Daisy nieostra, ale zdjęcie ma swój urok :)

Wieczorem kolejny raz poszliśmy na plażę. Gdy byliśmy już przy wyjściu z molo, Daisy strasznie się rozszczekała. Szczekała na wszystko i wszystkich, a nawet bez powodu. Człowiek, pies, kot, słup - wszystko trzeba obszczekać! I tutaj dość niemiła, śmieszna sytuacja, moim zdaniem właściciele zachowali się dość żałośnie, ale to tylko o nich świadczy.
Więc staliśmy sobie przed molo (przy automacie z kawą :D), trzymam Daisy na smyczy, a tu idzie jakieś państwo z psem podobnym do yorka, tylko większym i bez smyczy. Sunia szczeknęła na niego, zapraszając do zabawy, a on chciał  przybiec się przywitać. A właścicielka jak go zaczęła gonić (jakby się normalnie katastrofa działa), złapała na ręce, zaczęła przytulić i mówić "ty nasza mała bohaterko" (?). Postawiła tego psa czy tam sukę na ziemi, zapięła na smycz i patrząc na nas z odrazą odeszła ciągnąc psa, który w dalszym ciągu chciał podejść do Daisy. Ech... nie żebym była przewrażliwiona na swoim punkcie, ale pewnych rzeczy się nie robi...

19 lutego 2015r., czwartek

Tego dnia była nieco gorsza pogoda, ale były słoneczne momenty. Prawie cały dzień spędziliśmy w Sopocie.
Rano pojechaliśmy kolejką do Sopotu.


Najpierw skierowaliśmy się w stronę plaży i poszliśmy na wielkie molo.

Potem byliśmy na chwilkę na plaży.

Po wyjściu z plaży poszliśmy do krzywego domku, do SO!COFFEE. Pani powiedziała, że piesek może wejść, o ile nie jest hałaśliwy. Sunia raz szczeknęła i dwa razy warknęła na wchodzących ludzi (uznała kawiarnię za swój teren), ale mam nadzieję, że nikt tego nie słyszał.

Wieczorem poszliśmy na spacer. Najpierw byliśmy już w czwartej biedronce, w której nie było poduszek sensorycznych, a potem na pomost na Motławie.

20 lutego 2015r., piątek

Tego dnia była pogoda WSPANIAŁA!!! Rano pojechaliśmy na plażę. Było cudownie, błękitne niebo i piękne słońce! Długo chodziliśmy po plaży.

Po spacerze poszliśmy do takiej restauracji "Gruba Ryba". Wszyscy byli bardzo wyrozumiali dla Daisy, zarówno kelnerzy nie zwracali na nią uwagi i uważali psa za coś normalnego, jak i klienci gdy Daisy szczeknęła na dziecko ok. 2 lata (ona strasznie nie lubi, jak ktoś się jej tak przygląda i wgapia, wtedy zawsze szczeka). Moja mama przeprosiła i wytłumaczyła, ale dziecko i ojciec w ogóle się nie obrazili, tylko dalej byli mili do Suni.
Gdy wychodziliśmy z restauracji, przechodziliśmy obok jakiegoś stolika, gdzie siedziało dwóch chłopców chyba z babcią i dziadkiem i ten dziadek powiedział (na Daisy) "Hot dog!" a oni wszyscy tak strasznie się śmiali z kilka minut i tak strasznie jakby to było śmieszne. Rozumiem się zaśmiać, ale śmiać się tak do rozpuku, jakby usłyszeli pierwszy raz znakomity dowcip? Widać są różne sposoby okazywania zazdrości -.-
Po wyjściu spotkaliśmy także przemiłego psiego ratownika w Juliusach :).
fot. mój tata
fot. mój tata

Wieczorem poszliśmy na naprawdę długi nocny spacer po plaży. Było dość jasno jak na noc. Ponieważ bardzo chciała, postanowiłam odpiąć Daisy ze smyczy.


21 lutego 2015r., sobota

Dzisiaj w drodze na plażę, chciałam iść do zoologicznego po jakieś "pamiątki" (tak, tak, każdy powód jest dobry). Kupiłam Daisy pluszowego liska bez wypełnienia i z dwoma piszczałkami, którego POKOCHAŁA oraz, moja mama chciała kupić jej kolejną obrożę, więc czemu ja miałam się nie zgodzić :D.
Daisy pokochała liska do tego stopnia, że z nim spała

Wieczorem zaczął się nasz pech.
Byliśmy nad morzem, ciemno, nagle jakiś pies (wydaje mi się że husky albo jakiś wilczak, ciemno było) bez smyczy ani nawet obroży biegnie, zaczyna gonić Daisy, wpycha ją do morza po szyję, a sam stoi na piasku, bo mu się nie chce wejść, ale jej nie pozwala wyjść. Mój tata się wkurzył i go odepchnął i wyjął sunię, a właścicielka z psem zwiała bez słowa. Daisy była cała mokra, biedna, a to babsko nawet nie upewniło się czy przeżyła! (no dobra, przesadzam trochę, ale nie powinna się tak zachować) Daisy nie wyglądała na bardzo niezadowoloną, podobało jej się w wodzie, ale gdyby ją fala przykryła, po prostu by utonęła, mogła też nabawić się zapalenia płuc. Poświęciłam swój szalik, wytarłam nim Dejzulka i ubrałam w jej kubranko. Potem biegałam z nią,żeby nie zmarzła.
Gdy wracaliśmy, na przystanku jakiś żul wrzucił pustą butelkę do kosza i Daisy się tak okropnie przestraszyła. Myślałam, że cofnie się kilka kroków, jak zwykle, ale ona odbiegła kilka metrów i była na skraju przystanku. Na dodatek wyszła z obroży (akurat była na obroży a nie na szelkach przez to, że miała założone ubranko). O mało nie wpadła pod tramwaj! Tak mi nogi się trzęsły ze strachu że o mało nie spadłam ze schodów, a jak sunia na pewno się bała to szkoda mówić.

22 lutego 2015r., niedziela

Dzień zaczął się koszmarnie. Gdy obudziłam się, tata zauważył na prześcieradle dwie wielkie plamy. Daisy nie spała ze mną, ale w nocy musiała chodzić po całym domu i usadowiła się na moim łóżku. Musieliśmy to prać, bo przecież tego dnia wyjeżdżaliśmy. Plamy były tez w innych miejscach. Podejrzewam, że były to wymioty. Sunia albo zjadła coś na spacerze, ale mama uparła się że to dlatego, że sunia przez tydzień zamiast domowego jedzenia jadła puszki.
Na pierwszy spacer z Daisy poszłam ja, wybrałyśmy się do psiego wybiegu, który był dosłownie kilka metrów od kamienicy, w której mieszkaliśmy. Było zimno i sunia nie chciała zbyt biegać, ale zaliczyłyśmy tam wizytę. Sporo osób z psami tam przychodzi, ale każdy zawsze jest osobno.
Pierwszy w Polsce czynny automat z woreczkami, który widziałam

Gdy wróciłyśmy do domu, sunia dostała jajecznicę (tylko wersję gotowaną - moja mama specjalistka od dietetycznych dań) oraz grysik na wodzie.
 Ok. 14:00 wymeldowaliśmy się i poszliśmy pożegnać się z morzem. Wstąpiliśmy też do kościoła na mszę, oczywiście z psem.
Tryb "Zmierzch i świt"
Tryb "Zachód słońca"
Potem pojechaliśmy pociągiem. Nasz przedział był maksymalnie zapełniony, to dobrze, bo Daisy czuła się jak w autobusie, była grzeczna i nie warczała na konduktora.

Mamy jeszcze dla Was filmik z wyjazdu. Przy okazji zapraszam Was do za subskrybowania nowego kanału, jeśli macie ochotę.
Ogólnie pierwszy tydzień uważam za mega udany, wyjazd był wspaniały i bardzo tęsknię za naszym mieszkankiem i codziennymi spacerami :'(. Uważam, że ten tydzień wykorzystaliśmy w 100%.

Pozdrawiamy
PS. Chciałabym Was poinformować i zachęcić do wzięcia udziału w akcji "Przyjaciele Zwierząt". To jest naprawdę potrzebne! Szczegóły tu: klik
Zdjęcie autorstwa Marii z bloga dziennik-mojego-labka.blogspot.com

36 komentarzy:

  1. Na pierwszym zdjęciu Daisy ma takie cudne oczy *w* Daisy się pewnie podobało na plaży :D Ta właścicielka 'yorka' dziwnie się zachowała :o Fajnie, że mogliście wziąć Daisy do środka kawiarni :) Strasznie przykra ta sytuacja, kiedy jakiś pan krzyknął Hot dog :/ Dobrze, że Daisy nic się nie stało, jak ten pies wepchnął ją do wody ani nie wpadła pod tramwaj :o

    OdpowiedzUsuń
  2. Przechodziłam tymi samymi drogami co Wy.:D To sprzątanie po psie w Gdańsku to świetna sprawa.:)
    Super zakupy,ale tej karmy (próbki) nie podawałabym za dużo, bo ma całkiem inne proporcje, niż taki mały pies jak Daisy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tej karmy używamy jako smaki, ale nawet nie wiem czy w ogóle ją całą wykorzystamy ;).

      Usuń
  3. Tylko pozazdrościć takiego wypadu :D Całe szczęście, że Daisy nie przykryła fala ani nie zachorowała, ta pani powinna przynajmniej przeprosić za swojego psa. Zdjęcia fajnie wyszły! Filmik również obejrzany. Fajnie, że na tym wybiegu był ten automat z woreczkami, pierwszy raz o takim czymś słyszałam w Polsce :P
    Pozdrawiamy W&K

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale cudny filmik <3 Od razu przypomniał mi się nasz pobyt nad morzem :)
    Jednym słowem ferie miałyście strasznie udane i ciekawe. Daisy szaleje na plaży jak moja Abi :D Też dostaje dzikiego ataku radości! Niestety zachowania niektórych ludzi lepiej pozostawić bez komentarza...
    PS: Obróżka jest świetna, strasznie jej pasuje ten zielony :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Spędziłyście wspaniały tydzień
    Zdjęcia są przepiękne zwłaszcza te z plaży
    Filmik też oglądałam i bardzo bardzo mi się podoba
    Tak w ogóle nie wiem jak można na jamnika mówić hot-dog ludzie są okropni jak można się z tego śmiać .Jamniki są śliczne .Moja mama uwielbia jamniki.
    Super ten wybieg szkoda że w mniejszych miastach o czymś takim nie pomyślą np w moim mogłabym wtedy spuszczać Sonię bo ona jest tak energiczna i niespodziewana że nie spuszczam jej ze smyczy.Moja Sonia zakochała się w tych smaczkach z Winstona i robi dla nich wszystko.Nie mogłam się doczekać tego postu.Fajnie to wszystko opisałaś i fotki śliczne i zabaweczka ten lisek super moja Sonia ma takiego pieska bez wypełnienia i też go uwielbia.

    OdpowiedzUsuń
  6. No, super mordeczko wyjazd!
    Zaraz, zaeraz....
    Mordeczko! To jest Gdańsk! Dosyć blisko mnie :). Mogłaś piiiisać! Mordeczko <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Super zdjęcia.
    Pomożesz publikować mój blog ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeejki morze <3 szkoda że nie mogę jeździć nad nasze polskie morze ;(
    Super filmik ;) Jak by moja poszła na plaże to by przekopała cała plażę ! Zakochana w kopaniu <3
    No to Daisy przeżyła trochę na tym wyjdzie, no ale nic jej się nie stało to przede wszystkim. Mi kiedyś Szasta zwiała z podwórka na drogę gdzie były żniwa i no pełno traktorów ale udało mi się ją złapać, serce w gardle.
    No i co zakupy świetne ! :D
    Wiesz, z takim zachowaniem bardzo często mogę się spotkać u mnie w mieście na Dolnym Śląsku. Mimo że jest pełno no mnóstwo psów, ale nie którzy ludzie no przesadzają.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajny wyjazd :) Spodobał mi się ten automat z woreczkami, naprawdę super sprawa. Fajnie że popierasz tę akcję :)

    Pozdrawiamy!
    W&M

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale długi post! :D Super, widać jak jest szczęśliwa i jak miło spędzacie czas. Tylko pozazdrościć takiego wypoczynku :).

    OdpowiedzUsuń
  11. Długi, ale bardzo ciekawy post ! : D
    Tylko foch XD . Zawsze chciałyśmy się spotkać, a nie napisałaś, że bd w Sopocie : ( .

    Pozdrawiamy A&M !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś wyleciało mi z głowy :'(. Ale pisałam o tym na blogu, w poprzednich postach.

      Usuń
  12. Oooo! Mordeńko! Kolejny poscik! ^^ Gdynia ode mnie daleko xD ale ty dobrze o ty wiesz!! <3 no i mordko piekne zdjecia ahh i te spamy! Ahahah xD <3 Ema! Robimy jej na blogu! xD

    Pozdrawiamy
    Laura&Shira ♥♥♥♥
    Mordeczjo! :**

    OdpowiedzUsuń
  13. Widzę, że wyjazd mimo kilku nieprzyjemnych sytuacji był udany.
    Żal mi tej baby z "yorkiem"...do tego ta straszna sytuacja...pewnie ta pani bała się konsekwencji...jednak dobrze, że nic się nie stało. Współczuję Daisy, ale już jest dobrze.
    Bidna, jeszcze wymiotowała... :/
    Super ta sprawa ze sprzątaniem kup + ciekawe zakupy.
    Zazdrościmy wyjazdu i ferii. Nasze

    Pozdrawiamy,
    Monia i Roxi,
    http://suczkaroxi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeny, piszę ten komentarz trzeci raz, jak się nie opublikuje, to się chyba pochlastam.
    Wspaniale spędziłyście te ferie! Nie przejmuj się tym hot dogiem, co w ogóle ma jamnik do parówki w bułce?! Ja z kolei często słyszę, że wszystkie labradory są spasione i leniwe, radzę wejść na mojego bloga popatrzeć i poczytać :P. Straszna akcja z tym psem nad morzem, Dajzula taka biedna potem była, współczuję. Śliczna obroża, bardzo pasuje jej ta zieleń, ten pluszaczek jest przeuroczy, niestety przeżyłby u nas najdłużej 5 minut.

    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  15. Hm... ja na takie komentarze już nie reaguję, prędzej śmieszą mnie niż drażnią. Teena nazywana jest nagminnie liskiem (:P), a także m.in. księżniczką, kabanosikiem, a nawet... koniem. Cóż, w końcu jako mała dziewczynka chciałam mieć kucyka. No i mam! xD
    A z wyjściem z obroży to miałam (niestety) aż dwie takie sytuacje, jeszcze gorsze. Pierwsza przydarzyła się na jednym z pierwszych spacerków u mnie. Sucz miała wtedy swoją szczeniaczkową, mega cienką obróżkę (10 cm), która widocznie była źle wyregulowana. Okropnie przestraszyła się wielkiego bernardyna, który nagle pojawił się przy płocie. Wyrwała się z obroży i wybiegła na ulicę. W ogóle to nie chciała przybiec i musiałam wejść za nią, a z naprzeciwka jechało auto. Na szczęście kierowca widział, co się dzieje i się zatrzymał kilkanaście metrów przed nami. Właściwie obie mogłyśmy tam zginąć... Innym razem w ogóle szłyśmy poboczem, a w sumie to była nawet część drogi, bo nie było tam chodnika (ot, taka wiejska droga). Teen miała na sobie nowiutką wówczas obrożę z OhMyPet, którą trudno się reguluje. Chciałam wciągnąć ją na pobliski trawnik, bo coś jechało, a ona strasznie mocno się zaparła i wyciągnęła głowę z obroży. Okropnie się przestraszyłam, zaczęłam krzyczeć, a ona odskoczyła i wleciała na jezdnię. Tym razem facet na motorze się zatrzymał i udało mi się ją jakimś cudem złapać. Później miałam okropną traumę i nawet w upały sunia chodziła w zabudowanych szelkach, gdyż tylko takie posiadamy... Na wiosnę kupię pasowe Julius jak ma Daisy, bo te nasze IDC ogólnie nie nadają się do wyższych temperatur i wodowania.
    Na wybieg my chodzimy tylko do Parku Krowoderskiego, fajnie tam jest, ale akurat woreczków nigdy tam nie ma i nawet nie wszyscy sprzątają... ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko :'(. Ja miałam kilka razy podobne sytuacje z wybiegnięciem na ulicę. Jeździły samochody, a sunia za nimi biegała i szczekała :'(.
      Park Krowoderski? A w jakim to mieście?

      Usuń
    2. W Krakowie przy Opolskiej. xD Cóż, nie jest tam obecnie tak zielono jak na zdjęciach (a szkoda), ale ogólnie można spotkać tam fajnych ludzi i psy, więc jest ok.
      To ten pierwszy: http://jakwychowacszczesliwegopsa.blogspot.com/2014/05/wybiegi-dla-psow-krakow.html
      Kiedyś pojechałam też na Strzelców, ale nawet nie mogłyśmy tam wejść przez jakiegoś durnego faceta z nieogarniętym labkiem. A przy tym drugim wybiegu w tym linku wyżej kilka razy przejeżdżałam i może się tam kiedyś wybiorę. c;

      Usuń
    3. Muszę tam jechać, dzięki za link :D.

      Usuń
  16. Cudowne spędzone ferie, naprawdę zazdroszczę tak świetnie spędzonego czasu z psem nad morzem, dla mnie to po prostu bajka. Mimo tych sytuacji, których według mnie nie ma, po co komentować, bo ci ludzie zachowali się nie odpowiedzialnie, a ich zachowanie po prostu nie ma wytłumaczenia, to wydaje mi się, że wasz wyjazd był po prostu idealny. Jak widzie po zdjęciach to pogoda też bardzo wam się udała i mogliście zaliczać cudowne spacery nad wodą. Aż sobie wyobraziłam jak fajnie było by was spotkać nad jakimś morzem :). Mam nadzieję, że w przyszłości uda wam się powtórzyć ten wyjazd i właśnie tego wam życzę!

    H&F
    http://jaimojaspanielka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny post! Widać, że spędziłyście wspaniałe dni nad morzem. Ferie można uznać za bardzo udane :)
    Pierwsze zdjęcie Daisy w walizce <3 Wyszła tak słodko :D
    Wszystkie zdjęcia wyszły na prawdę bombowo! Ja niestety nie mogę uchwycić Sisi, która jak tylko wejdziemy na plażę zaczyna biegać i świrować jak oszalała :DD
    Filmik wyszedł bardzo fajnie.
    Daisy jak grzecznie siedziała w kolejce :**

    Pozdrawiamy serdecznie!
    S&S ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  18. Ale super wypad! Za każdym razem powtarzam, że też muszę w końcu wybrać się nad morze z psami, mam nadzieję, że w końcu to zrealizuję :D.
    Daisy nie ma za długich pazurków? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wydaje mi się... Moim zdaniem są odpowiedniej długości, ścierają się, ale muszę to jeszcze skontrolować, dzięki za zwrócenie uwagi ;).

      Usuń
    2. Ja bym przycięła, popatrz jak jej się w ślimaki zawijają. Moja Tosia też ma takie grube pazurki i trzeba jej regularnie przycinać, bo przy swojej małej wadze nie jest w stanie ich sama zetrzeć.

      Usuń
    3. Niedługo jedziemy do weta po odrobaczenie, to zapytamy się i ewentualnie przytniemy.
      Nie nazwałabym tego ślimakami... W następnym poście może dodam zdjęcia z bliska :).

      Usuń
  19. Fajne zdjęcia i filmik. Wyjazd musiał być super. Ja jednak wolałabym jechać w cieplejszą porę roku, aby Lunol mógł się wykąpać. Super zakupy. Daisy ślicznie w zielonym! :) Pierwszy raz słyszę o takich automatach na woreczki w Polsce. Fajnie, że na wybieg wchodziło się pojedynczo.
    Pozdrawiamy
    Ala i Luna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie było żadnej zasady, po prostu tak wychodziło :).

      Usuń
  20. Jedni ludzie są mili drudzy nie koniecznie.
    Nie zwracaj uwagi na ludzi zawsze trafi się na kogoś wredniejszego.
    Dobrze że chciaż reszta dni mineła fajnie :)

    Pozdrawiamy Ola&Luna

    OdpowiedzUsuń
  21. Czyli miło (może nie do końca przez niektóre osoby :| ) spędzone ferie. :D
    Nela niestety czasami obszczekuje obcych ludzi i nie daje się im pogłaskać... Ale fajnie, że mogliście wejść z Daisy do kawiarni. :) Fajny obiadek! A te smakołyki z winstona my też mamy, pięknie "pachną' po prostu fiołkami :x :'D . Zdjęcia na plaży są prześliczne, a co do pamiątek ze sklepu zoologicznego - mam tak samo. xD To jest jakieś uzależnienie! :D

    cztery-lapy-jeden-nos.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  22. Zazdroszczę pobytu nad morzem! Widzę piesiol trochę wystraszony był ;) Super zakupy, jak widzę takie posty to od razu lecę do zoologicznego ! :D
    http://maniolowo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. Post może i długi, ale pochłonięty przeze mnie z ogromnym zainteresowaniem :)
    Dziewczyno, nawet sobie nie wyobrażasz, jak ja ci zazdroszczę tego wyjazdu z psem!!! My jeździmy najdalej nad rzekę z naszym ;).
    Wyjazd bardzo udany. Zdjęcia prześliczne, widok plaży mnie rozbraja i ja chcę wakacje!! :D A ogólnie rzecz biorąc to masz do fotografowania wielki talent :).
    Hot dog - takie teksty walą stereotypowcy, którzy są uzależnieni od hot dogów :| A co do właścicielki, to totalny brak słów...
    Świetny filmik :). Przy charciku sikałam :D Jakieś deja vu, ja ten widok mam bardzo często po powrocie z różnych miejsc (czasami nie tylko, bo mój pieseł ma tendencję do wszelakich głupawek) :D.
    CZYNNY AUTOMAT DO WORECZKÓW? Mówisz poważnie? Jestem zaskoczona... Nie wiem jak w innych miastach, ale u mnie automaty takie służą do ozdoby w bardziej uczęszczanych miejscach :|
    No i przepraszam za swą anonimowość (norma u mnie xDD), pozdrawiamy, Julia z Morzastym oczywiście :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Widać że super się bawiliście 😉 zdjęcia rewelacyjne 😊
    JEŚLI CHCECIE BYM NADAL PROWADZIŁA BLOGA ZAOBSERWUJCIE I SKOMENTUJCIE 😉!

    OdpowiedzUsuń